To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Oficjalnego Klubu Mitsubishi - MitsuManiaki

Forum ogólne - Nowe czy używane

Anonymous - 10-09-2005, 13:57

Hubeeert napisał/a:

Ależ Fido ja podałem powody dla których ja nie kupiłbym nowego samochodu. Co mnie obchodzą inni :wink: :?:


To są powody trochę hmmm... dziwne. Naprawdę są kluczowe w Twoim mniemaniu?

josie - 10-09-2005, 15:02

Ja też nie kupiłbym nówki. Głównie z względu na te 30% po opuszczeniu salonu.
Wolałbym 2 letnie, serwisowane, z małym przebiegiem. I znam ludzi którzy mimo, że ich spokojnie stać na nówkę takich nie kupują - tylko 2-3 letnie. Przy przebiegu 40-50tyś km też są jak nówki.

Hubeeert - 10-09-2005, 16:01

Fido__ ja się do samochodów przywiązuję. Wiem przedmiot itd, ale serce mnie do dzis boli że musiałem sprzedac swój pierwszy "samochód" - malucha.
Anonymous - 10-09-2005, 17:56

Hubeeert napisał/a:
Fido__ ja się do samochodów przywiązuję. Wiem przedmiot itd, ale serce mnie do dzis boli że musiałem sprzedac swój pierwszy "samochód" - malucha.


Hehe Hubert, spoko :-) Ja tylko cały czas nie widzę związku co ma sąsiad do zakupu nowego auta :-)

A człowiek przywiązuje się tak samo zapewne, niezależnie od tego czy to nowy samochód, czy samochód uzywany. No, chyba, że jest to auto z wyjątkową historią. Wtedy ta historia ma czasem większe znaczenie niż samo żelastwo.

Reasumując: Na świecie muszą być i tacy, którzy kupują auta nowe i tacy, którzy nie widzą powodu żeby wydawać jak to powiedzieliście 30% więcej na "nie pierdziane" auto. Bez tych pierwszych, drudzy nie mają racji bytu.

Kiedyś, dawno temu kupiłem jedno czy dwa auta używane. I zawsze miałem z nimi jakieś problemy. Zawsze zaskakiwały mnie na niekorzyść. Dlatego wolę wydać 30% więcej i mieć 100% (oops, 95%) pewność, że auto jest takie jak wyszło z fabryki. I ja zaczynam kształtować ich historię. To całkiem fajne choć trochę drogie.

Krzyzak - 12-09-2005, 09:42

Widzę, że tekst o pierdzeniu robi furrorę :) .
Anonymous - 12-09-2005, 13:42

Czytam sobie ten wątek i śmiech mnie bierze gdy poznaję "argumenty" entuzjastów używanych samochodów. Przypomina mi się "Konopielka" i tekst że "Koso nie prędzej. Prędzej sierpem!"
Panowie, nas (bo i mnie też) po prostu nie stać na nowy samochód tej klasy jaką chcemy jeździć. I nie chodzi tu tylko o wyłożenie na początek tych kilkudziesięciu, czy stu kilkudziesięciu tysięcy, ale też o tego zazdrosnego sąsiada, który może zadrapać, a my będziemy musieli wyłożyć kilka patoli na szpachlowanie i malowanie błotników i drzwi, bo przecież głupio jeździć porysowaną nówką. Możemy ich co prawda nie wykładać, ale AC wzrośnie nam o kilka stów (co najmniej). A gdy skończy się nam pakiet ubezpieczeń, to składki stają się bardzo nieprzyjemne. Nie stać nas na utratę 20-30 % wartości samochodu już po wyjechaniu z salonu i nie stać na trzy lata zostawiania kasy w ASO oraz walki z nimi o skrzypiące plastiki, zawieszenie i inne duperele - bo przecież nowe auto nie ma prawa skrzypieć. Zamiast pójść do salonu i wybrać silnik, kolor i wyposażenie, wybieramy opcję "brać co dają", ale to już nie to samo.

:wink: Zajrzałem niedawno na forum Salamandra i znalazłem podobną dyskusję. Grono użytkowników obuwia tej renomowanej firmy twierdziło że woli kupować używane buty i wcale im nie przeszkadza że ktoś już je nosił. Za to nie obcierają, w razie jak się rozwalą to nie trzeba walczyć ze sklepem o zwrot kasy, no i po zakupie nie tracą natychmiast 50 % na wartości. :wink:

Rozumiem jeden argument: podoba mi się konkretny, już nie produkowany model samochodu - w takim razie nie ma przebacz, trzeba kupować używkę. Czasem ta używka ma swoją historię, jak ten widziany w komisie Jaguar z kartką na przedniej szybie: "W fotel tego Jaguara pierdział Chuck Norris" (tekst brzmiał "troszkę" inaczej, ale sens był właśnie taki).

tomusn - 12-09-2005, 14:24

no Alek z tymi butami to chyba przegięcie...

Jak mogę kupić fajne, takie co mi odpowiada, i się podoba i w ogóle, auto to czemu nie stare?
Nie ciułałbym kasy na nowe tylko wkładał w stare, aż w końcu wymieniłbym wszystkie części co są stare, zepsute, zużyte, zrobiłbym lakier, udoskonalił, itd. itp...
Ale łatwiej jest kupić nowe, zrobione na cacy, niż czekać i martwić się co ci mechanik z lakiernikiem zrobią.
Ciekawe czy taniej byłoby kupić nowe auto czy stare oddać do warsztatu (?) typu WCC (Pimp my ride), nie mówię żeby na maxa pimpować, ale tapicerka, remont silnika, blachy, lakier, zawieszenie i inne co się kwalifikuje do wymiany... wymienić, zrobić, ulepszyć... monitorów bym w zagłówki nie wstawiał, ale jakąś elektronikę usprawniającą jazdę (np. GPS czy inne klimatyzacje) tak.
Jak jest kasa i się dane auto podoba, to nie patrzeć na rocznik, tylko na to co jest do zrobienia i robić po swojemu.
Nowe auto też się nudzi, albo po 20000 nie jest takie jak się oczekiwało, i wtedy płacz że się traci na nowych. Wydaje mi się że wymarzone auto jest już stare, chyba że ktoś szybko marzy :)

sla - 12-09-2005, 14:47

tomusn napisał/a:

Nie ciułałbym kasy na nowe tylko wkładał w stare, aż w końcu wymieniłbym wszystkie części co są stare, zepsute, zużyte, zrobiłbym lakier, udoskonalił, itd. itp...
Ale łatwiej jest kupić nowe
Czytam i nie rozumiem,przy takim założeniu nie potrzeba tylu producentów samochodowych,dożywocie z jednym samochodem-koszmar.

[ Dodano: Pon Wrz 12, 2005 1:50 pm ]
Alek napisał/a:

Panowie, nas (bo i mnie też) po prostu nie stać na nowy samochód tej klasy jaką chcemy jeździć.
Zgadzam się w prawie 100%,wszystko inne to dorabianie ideologii do z góry przjętego założenia.
Anonymous - 12-09-2005, 15:06

Tomek - uwierz mi, renowacja czy restauracja używanego auta niesie z sobą duuużo większe wydatki, niż zakup nowego. Za sam remont silnika w porządnym warsztacie musiałbyś zapłacić w granicach 4000 PLN, co czasem przekracza wartość zakupu auta. Ja w swoje autko wpakowałem ponad 8000 PLN, by było sprawne technicznie, a są tacy, którzy włożyli duuużo więcej. Hubert już pewnie przestał nawet liczyć wydatki...
Dobry sprzęt audio to wydatek od kilkunastu tysięcy złotych wzwyż, ładne koła to też spory wydatek. Lista zachcianek i dodatków może być bardzo długa. Ale jeździsz dokładnie tym, co lubisz. Pięknym starym nowym samochodem. :)

luk_szc - 12-09-2005, 15:26

Ja Was po części nie rozumiem . Kupiłem autko dwu letnie takie jakie chciałem za połowę ceny salonowej tj. ok.30 tysi taniej ( lekko puknięte w hak - naprawdę lekko) . Miał fele alu , audio Clariona , automat , 40 tysi przelatane itd.
Anonymous - 12-09-2005, 15:33

luk_szc napisał/a:
Ja Was po części nie rozumiem . Kupiłem autko dwu letnie takie jakie chciałem za połowę ceny salonowej tj. ok.30 tysi taniej ( lekko puknięte w hak - naprawdę lekko) . Miał fele alu , audio Clariona , automat , 40 tysi przelatane itd.


Nie ma co rozumieć. Trzeba się cieszyć, że są frajerzy wywalający o połowę więcej, aby potem sprzedać o połowę mniej ;-)

sla - 12-09-2005, 21:53

gregorbu napisał/a:
renowacja czy restauracja używanego auta niesie z sobą duuużo większe wydatki, niż zakup nowego.
Gdybyśmy chcieli mieć nowe auto kupując je na części też kosztowałoby majątek [dochody ze sprzedaży części są znacznie wyższe niż gotowych samochodów]Prawdziwy klasyk po restauracji to cymesik,chciałbym takiego mieć ale ich ceny przewyższają nowe modele danej marki.
piwkotom - 12-09-2005, 23:16

coz, nie kupie nigdy nowego auta wlasnie z tych powodow o ktorych pisze Alek, nie stac mnie na wyrzucanie kasy w bloto, a anwet jesli kiedys bedzie mnie stac to i tak tego nie zrobie. Lepiej kupic jakiegos zadbanego 2-3 latka za rozsadna kase, z takim wyposazeniem jakie pasuje itd. Po co przeplacac? Druga sprawa to to, ze stylistyka nowych modeli aut mnie generalnie nie rajcuje i wole chyba jednak full wypasione autka starszej linii nadwoziowej ale to moja subiektywna opinia, jednak jest to moja wersja i takiej wersji bede sie trzymal :D chociasz nowy klipsik... mniam :D :mrgreen: :roll:
Hubeeert - 13-09-2005, 09:28

Na swój samochód wywaliłem do tej pory około 19000zł. Zeby go skończyć mechanicznie potrzebuję jeszcze około 8-10 tys zł. Zostanie mi jeszcze tapicerka (skórę bym chciał...) jakieś radio co gra i pare wskaźników do monitorowania pracy silnika. Prawdopodobnie będę miał najlepiej utrzymanego/w najlepszym stanie Mitsubishi Mirage Turbo - jeden z około 1600 Mirage z tym silnikiem (4G61T) wypuszczonych przez Mitsubishi. Jak nazwał to Jackie - białego kruka. Oczywiście w tej części Galaktyki. :wink: Samochód ten ma dla mnie wartość czysto sentymentalną. Nie jest robiony na sprzedaż. W USA taki samochód w średnim stanie kosztuje 2-3 tys USD. Rynkowo gdybym go chciał sprzedać dostałbym max 10000 zł więc nie planuję. Tak naprawdę nie ma pieniędzy za które chciałbym się go pozbyć. Dopuszczam dwie możliwości - oddać w wyniku przypadku losowego (Jackie wie o co chodzi) albo sprzedać po to żeby ratować komuś z rodziny zdrowie albo życie.

Samochód fabrycznie nowy ma dla mnie (IMHO) tylko taka zalete że jest nowy. Reszta to wady ale uwaga kupując używany godzimy się z tym że będzie bardziej awaryjny niz nowy. W rezultacie wydamy więcej pieniędzy na naprawy niż na ASO i przeglądy gwarancyjne (no chyba że kupimy samochód naprawdę w stanie igła ale takich prawie nie ma). Z plusów - tańsze ubezpieczenie z minusów te słynne szkody całkowite jakby co.

Kazda decyzja ma jakies konsekwencje. O jednych myślimy o innych nie ale i tak ich nie unikniemy. W chwili obecnej rozważam bardzo mocno zakup Mercedesa. I jeżeli życie mnie zmusi to go kupię. Bo to samochód mojego Mechanika i wiem że jest w zaje******m stanie technicznym. A to że ma 11 lat jakoś mniej mnie interesuje.

Anonymous - 14-09-2005, 11:07

Żeby nie zakładać nowego wątku przy okazji tej dyskusji chciałbym poznać wasze opinie nt zakupu nowych aut ze starych roczników - jaki macie do tego stosunek? Wiadomo, iż nowe auto w starym roczniku jest tańsze, ale o mniejszy procent niż zaraz po wyjechaniu z salonu.
Im ktoś zakłada, że dłużej pojeździ takim autkiem, tym różnica rocznika bardziej się zaciera, to zrozumiałe.

Chciałbym spojrzeć na zagadnienie z punktu widzenia utraty wartości - a mianowicie:
Założenie - samochód traci połowę wartości po 4 latach
Dziś cena np. nowego Outlandera 2,4 to w przybliżeniu 130 tys., ale kupic można tylko rocznik 2004 za 100 tys.

1) Teoretycznie po 4 latach (od 2004), czyli po moich 3 latach użytkowania, wartość uzywanego powinna wynieść 130/2 = 65 tys., w następnym roku jeszcze ok 10% mniej czyli ok 58 tys. - w roku 2009

2) Licząc utratę wartości o połowę po 4 latach eksploatacji - kupuję dziś rocznik 2004 po 100 tys. w roku 2009 jego wartość wyniesie 100/2 = 50 tys.

Jak powinna być teoretyczna wartość pojazdu - wariant 1 czy 2 ?
Pierwszy wariant jest korzystniejszy, ale czy można powołać się przy odsprzedaży na wartość cennikową pojazdu, która istnieje tylko wirtualnie, bo przecież wiadomo było, że nikt nie kupił Outlandera za 130, bo nie było takiej wersji w sprzedaży.

Ciekawe, czy w roku 2006 w sprzedaży będą tylko roczniki 2005 itd...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group