Kleju - 30-04-2011, 13:07 mkm, ale on-boarda się kreci "do przodu" A nie w kamera skierowana do tyłu
mkm napisał/a:
...bo tak biedny weteran obecnie wygląda
Jakbym takiego zobaczył, to bym pomyślał dlaczego właściciel o niego nie dba mkm - 30-04-2011, 17:34 Rafal_Szczecin, ze względu na dobro postępowania i tajemnicę państwową, muszę napisać najogólniej jak potrafię: Dobrze - zbliżamy się do satysfakcjonującego rozstrzygnięcia.
Wszyc - odcinki to były kiedyś... Teraz wszędzie budowy... Kolonizacja obszarów dzikich na masową skalę.
Kleju napisał/a:
ale on-boarda się kreci "do przodu" A nie w kamera skierowana do tyłu
Tył, przód - rzecz względna. Raz przód jest tyłem, a raz tył przodem.
A na poważnie, nie udało mi się jeszcze znaleźć bezpiecznego i stabilnego miejsca z przodu - ale pracuję nad tym
Dzięki błyskawicznej instrukcji pawela przedstawiony filmik to moja pierwsza "produkcja" czyli "zrobiony" filmik, a nie ściągnięty prosto z aparatu karolgt - 30-04-2011, 17:48 mkm zrobił sobie po prostu kamere cofania
ciężko doradzić co z nim zrobić, malować całego się trochę nie opłaca, a obklejenie wg mnie nie będzie wyglądać ciekawie ;/
ważne że mechanicznie zdrowy Ja_good - 30-04-2011, 23:47
mkm napisał/a:
Misiek się samouleczył.
widac pogadaly sobie razem i stwierdzily ze nie warto robic fochow i trzeba zaczac dzialac zanim dr.Leszek sie za nie wezmie
Uploaded with ImageShack.uskarolgt - 01-05-2011, 00:46 myślałem że tylko ja tam zawsze kogoś znajomego spotykam mkm - 01-05-2011, 11:44 Hmmm… coś mi się widzi, że na najbliższym spocie trzeba będzie przeprowadzić profilaktyczne badanie wzroku lub rozwiązać kilka zagadek z cyklu „znajdź różnice”.
Panowie… nie ten pacjent – nie ta lecznica. karolgt - 01-05-2011, 12:14
mkm napisał/a:
Hmmm… coś mi się widzi, że na najbliższym spocie trzeba będzie przeprowadzić profilaktyczne badanie wzroku lub rozwiązać kilka zagadek z cyklu „znajdź różnice”.
Panowie… nie ten pacjent – nie ta lecznica.
nie należysz do NFZ Leszek? mkm - 01-05-2011, 12:16 Nie Ja_good - 01-05-2011, 12:56 hahahah
nie ma czarnej maski
ej nie skumalem tego w pierwszej chwili
ale mial "Twoje" alu i tez mial walniety prawy tylny blotnik i tez wygladal na "renciste"
i leszek mowil ze uszczelka pod glowica do roboty
dlatego sadzilem ze to Twoj- sorry moj blad karolgt - 01-05-2011, 14:04
Ja_good napisał/a:
hahahah
nie ma czarnej maski
ej nie skumalem tego w pierwszej chwili
ale mial "Twoje" alu i tez mial walniety prawy tylny blotnik i tez wygladal na "renciste"
i leszek mowil ze uszczelka pod glowica do roboty
dlatego sadzilem ze to Twoj- sorry moj blad
a to tamten to innego Mitsumaniaka dedor albo jego kolegimkm - 01-05-2011, 20:25 Ja_good, tylko nie rencista.
Weteran, Wojownik, Kombatant to tak... ale nie rencista… On cały czas ciężko pracuje
Krotkie sanatorium i będzie jak nowka sztuka
Gdzie mu tam do renty karolgt - 01-05-2011, 20:55 załóż mu folie na siedzenia, będziesz mógł mówić że od nowości nie zrywane mkm - 28-05-2011, 13:03 Dwa posty opisujące spóźnioną zmianę kół z zimowych na letnie.
Część pierwsza – skrócona.
Zmieniłem wreszcie koła.
Ponieważ opony były zdjęte – pomalowałem felgi.
Teraz Weteran wygląda tak:
Its bjutiful - jak się mawia do śwagra. mkm - 28-05-2011, 13:06 Część druga – rozwinięta – dla tych, co to im się nudzi i lubią sobie poczytać.
Część pierwsza drugiej części – czyli „sen o dorożce”.
Zawsze chciałem mieć dorożkę.
Dobra dorożka = duże koło.
Idealny wręcz rozmiar na krakowski Rynek, a przy okazji podnoszący lans Weterana w obrębie Starego Miasta o trylion punktów, to 19cali ze sporym zapasem gumy.
Wiedziałem, że lekki problem może być z rantami – czytałem, że większe koła lubią ocierać przy skręcie… ale przeczytałem też, że sklepanie rantów bardzo pomaga i problem znika.
Na co było czekać? Zakładać.
Niestety… sen o zaprzęgnięciu konia i stawania na kresce z dorożkami na krakowskim rynku legły w gruzach.
Choćbym stawał na rzęsach i zawinął ranty na dach – nie podejdą…
Cóż było robić? Mimo krzywizny, wielu utlenień i totalnego opatrzenia się na dotychczasowy wzór poszły stare felgi w rozmiarze samochodowym, a nie dorożkarskim...
Sen o dorożce legł w gruzach niemocy.
Część druga części drugiej – czyli „relaks przy Alu-czyli no problem”.
Ostatni raz felgi odświeżane były chyba ze 3 sezony temu.
Po łebkach, bo przecież krzywe, a w piwnicy czekały (na marginesie czekają nadal) 15-tki.
Lakier jakoś się trzymał, ale dziwnie popuchł w paru miejscach. Nic to – na lakierze się nie jeździ jak powtarzają moi mechanicy.
Uznawszy, że terapia zajęciowa w postaci kilku godzin na świeżym powietrzu przy pięknej pogodzie dobrze mi zrobi - kupiłem spray Motip-a i pojechałem malować w plener.
Po przyjechaniu na miejsce przygotowałem sobie kącik malarski, czyli rozłożyłem sprzęt potrzebny do operacji odkrywania spulchnień na feldze zabezpieczyłem grunt zdobytymi tekturami i w pełni zrelaksowany zacząłem skrobać.
Sporo zim przelatanych na tych felgach odcisnęły piętno w aluminium... Co dziabnąłem odparzenie wysypywała się „mąka”. Malutkie odparzenie przeradzało w olbrzymią wyrwę.
Już wiedziałem, że sama srebrzanka nie da rady – terapia jednak przyniosła efekty – w pełni zrelaksowany nie dość, że się nie uniosłem to jeszcze wpadłem na pomysł, że skoro tak się z nimi będę pieścił to zrobię fotograficzną ściągę jak w miarę tanio i przyjemnie odnowić sobie felgi.
Ponieważ braki sprzętowo - chemiczne i brak aparatu, spowodowały, że po odbiciu „wszystkiego co podniesione” z jednej felgi dalszy relaks zaplanowałem na dzień następny.
Tu zbiorcze foty krok po kroku, warstwa po warstwie.
Część trzecia, części drugiej czyli „sielsko anielsko z piekielną końcówką”.
Dzień rozpoczął się idealnie. Piękne słońce, ciepło.
Szpachlówka „alu”, podkład, papiery ścierne – wszystko kupione w jednym sklepie. Obsługa życzliwa – ludzie uśmiechnięci… aparatu nie zapomniałem… Idealny dzień na idealną renowację.
Felgi przenocowały bezproblemowo.
Pajączki uwiły sieci między ramionami felg – sielanka.
Doskrobałem to co było niedoskrobane z pozostałych. Powłoka na dwóch felgach masakryczna, dwie całkiem przyzwoite. Zaopatrzony w szpachlę ryłem bez stresu. Trochę się nawet rozczarowałem, bo w planach miałem relaks do 17, a tu – chyba pierwszy raz przy Weteranie prace szły bez niespodzianek.
Mając takie nadwyżki czasowe nawet się nie przejąłem, że nie mam małej szpachelki – ot chwilę dłużej sobie poszlifuję.
Nawaliłem materiału i fota.
Szlifowanie idealne- fota. Mili panowie w sklepie z lakierami polecili droższy papier i w duchu im dziękowałem - szlifowanie nie było męczące, a papier wyjątkowo trwały. Czad na łące.
Temperatura z godziny na godzinę wzrastała, poszczególne warstwy szpachli i podkładu schły w oczach – tak przyjemnej renowacji jeszcze nie doświadczyłem. Fota szła za fotą, felgi z kwadransa na kwadrans nabierały wyglądu.
Po kilku godzinach wszystkie felgi były wyszpachlowane i zapodkladowane, gdy cos zaczęło dziać się z pogodą.
Najpierw słońce które do tej pory mocno grzało – zaczęło parzyć. Tym akurat się nie przejąłem – chemia schła jeszcze szybciej.
Potem słońce nagle zaszło… Popatrzyłem w niebo zobaczyłem ze dwie chmurki, więc bez większego stresu kontynuowałem. Wtedy się ściemniło. Ponowna kontrola nieba i złowrogi grzmot w oddali sugerował przyspieszenie prac lub przełożenie ich na termin późniejszy.
Stwierdziłem, że albo zrobię to dziś, albo na zimówkach będę jeździł do kolejnej zimy.
Gdy już kończyłem szlifowanie kilka kropli wymusiły jeszcze większe przyspieszenie.
Deszcz tylko postraszył, ale tuż przed nakładaniem warstwy koloru przyszło coś gorszego. Porywisty wiatr… i zaczęły się schody. Ciśnienie w puszce nie było w stanie przebić się przez podmuchy wiatru, a malowniczy ogród pod skałą mojego znajomego okazał się wąskim gardłem w którym wiatr wpadał w wir więc zmieniał kierunek kilka razy na minutę… co tu dużo pisać – malowanie było utrudnione… a tektury chroniące podłoże nagle dostały skrzydeł.
Nieutwardzone podłoże i gliniasta gleba również nie pomagały.
Wbrew przeciwnościom natury udało się felgi dokończyć.
Cały dumny pojechałem do moich wulkanizatorów. Tu szczęście się odwróciło.
Okazało się, że w warsztacie w którym od lat robię kola jest tylko jakiś nowy pracownik, który na bank nie poradzi sobie z moimi krzywymi felgami. Ponieważ zafiksowałem się, że felgi mają być „już natychmiast” na aucie zadzwoniłem do mojego warsztatu „awaryjnego”, gdzie ogarnia się temat i nie komentuje głupio stanu moich felg jakbym tego nie wiedział i nie używa się słów „nie da się”.
Dopytałem na wszelki wypadek czy mają duży zapas ciężarków, czy przywieźć swoje – bo trochę ich pójdzie i czy mają wentyle, bo też trzeba wymienić.
Wszystko było-pojechałem. I w tym momencie Weteran pokazał pazur.
Moje felgi u nich robione były pierwszy raz.
Że lekko nie będzie przekonałem się jak złośliwość mojego Weterana podsunęła jedyną prostą felgę na początek. Usłyszałem nawet, że niepotrzebnie panikowałem z tymi odważnikami, bo jest w normie. Kolejne trzy pokazały, że jak nie jesteś specjalistą w swojej dziedzinie to do Weterana nie podchodź.
Przeciętne ważenie felg Weterana – technika łączona.
Przy kole trzecim majster zaczął w sposób mało wyszukany rozmawiać z panią która milym głosem informowała go, że „koło niewyważone, koło niewyważone” i podsuwała mu różne pomysły typu „zwiększ ciężar”, „przesuń w prawo”, „przesuń w lewo”, cały czas go punktując, że „koło niewyważone”. Wartości bliskie końca skali na wyświetlaczach, a czas leciał…
Gdy wreszcie udało się odtrąbić sukces i duma zarysowała się na twarzy majstra, spróbowaliśmy zdjąć koła zimowe z auta. Ani jedna - mimo wielokrotnego pryskania odrdzewiaczami nie puściła.
Zapiekły się na amen.
Ciężki młot z trudem bo z trudem, ale w końcu dał radę i gdy już pozostało tylko zakręcić koła na auto wyskoczył problem najmniej spodziewany … Pełne nakrętki zakupione niedawno, aby były wszystkie były jednolite dały się wkręcić tylko na nową piastę.
Pozostałe 12 odmówiło współpracy. Na nic nie zdały się masaże szczotką drucianą, kąpiele w odrdzewiaczach, smarach itp. Kilka skapitulowało, ale ponad połowa dzielnie stawiała opór.
Po dłuuugiej walce, użyciu gwintownicy na placu boju pozostała tylko jedna. Do wtorku w jednym kole mam tylko trzy śruby.
Mam nadzieję, że nie pozasypialiście przed monitorem.
Jeżeli nie to kolejne odcinki będą jeszcze tej wiosny, ponieważ zmiana koloru „na dniach”.
PS. na wstawianie emotikonek już nie miałem siły Wszyc - 28-05-2011, 13:06 Fajniejszy od czerwonego